Witamy w Nowym Roku!
Wczoraj cały świat świętował przybycie nowego roku, ale w Londynie
najlepiej wspominają imprezą niewątpliwie będzie wielki festiwal sylwestrowy
zorganizowany na stadionie Wembley. Zabawa trwała do białego rana, gwiazdy
światowej sławy dopisały i dały z siebie wszystko. Nie odstępowali im ani na
krok nasi rodzimi muzycy, którzy również zaprezentowali się z dobrej strony.
Wczoraj na scenie było wszystko: dobra muzyka, ciekawe układy
choreograficzne, niesamowite kostiumy, kolorowe światła, energia, uśmiech i
rewelacyjna zabawa! Mamy nadzieję, że za rok przebijemy samych siebie.
„Dziennik londyński” życzy wszystkim czytelnikom wszystkiego najlepszego w
nowym roku!
- Chyba mam kaca – powiedział
Olivier, łapiąc się za głowę. Spojrzał w zaspane oczy Iriny, która również
sprawiała wrażenie bardzo zmęczonej i nieobecnej. Impreza sylwestrowa u Aarona
okazała się być świetną, ale i nieźle zakrapianą alkoholem. Ktoś
nieprzyzwyczajony i niezaprawiony w boju mógłby mieć nad ranem nie lada
problemy ze zdrowiem.
- Która godzina? – zapytała
dziewczyna.
- Czternasta.
- Masakra!
- Aaron tu zaraz będzie.
- Co? A po co?
- Miał jakąś sprawę. Nie wiem
dokładnie o co chodzi. Wody?
- O, tak!
Olivier wygramolił się z łóżka i
poczłapał do kuchni. Irina przetarła oczy i oparła się o zagłówek łóżka. Z
przyjemnością obserwowała nagą klatkę piersiową swojego ukochanego, jego ruchy,
twarde mięśnie. Wyglądał niesamowicie w dresowych spodniach opierających się na
kościach biodrowych.
- Co? – zapytał zdezorientowany,
podając jej szklankę wody.
- Nic. Podziwiam widoki.
- Przestań – zaśmiał się i
pocałował ją czule w usta. – Musimy ustalić plan.
- Jaki plan?
- Aaron będzie tutaj za godzinę.
- A czy on naprawdę musi tutaj
przychodzić? Ja już ułożyłam swój iście szatański plan – powiedziała, śmiejąc
się. Odłożyła szklankę na stolik i przytuliła się do chłopaka. Jej dłoń
błądziła po jego torsie, raz po raz składała delikatny pocałunek na jego
ramieniu bądź piersi. – Chciałam przytrzymać cię w łóżku i się z tobą rozprawić
za twoje ostatnie występki.
- Nie wiem o czym mówisz – zaśmiał
się.
- Dobrze wiesz – odparła i
namiętnie go pocałowała. – Zostańmy w łóżku dzisiaj. Poleniuchujmy. Zamówmy coś
do jedzenia, obejrzyjmy film. Zróbmy cokolwiek, ale zostańmy w domu. Proszę…
- Kusząca propozycja, naprawdę.
Ale nie możemy. Plan jest taki: idziesz pod prysznic, ja robię śniadanie. Jemy,
potem ja idę się kąpać, a ty się ubierasz. W ten sposób wyrobimy się w godzinę.
A jak nie, to Aaron najwyżej chwilkę poczeka.
- Naprawdę wolisz spędzić dzień z
Aaronem niż ze mną?
- Wiesz, że nie, aniołku – rzekł,
dając jej całusa. – Ale mamy plany.
- Ty coś wiesz… Dokąd idziemy?
- Nie mogę ci powiedzieć. To
niespodzianka.
- Kocham niespodzianki, ale twoje
jakoś nie zawsze są udane.
- Tym razem będzie inaczej. Chodź,
ruszaj swój zgrabny tyłeczek do łazienki. Co chcesz zjeść?
- Cokolwiek – odparła naburmuszona
i poczłapała do łazienki ze smętną miną.
Wszystkie niespodzianki, które
ostatnio Olivier przygotował dla Iriny miały związek z Amelie. Dlatego też
piosenkarka była zdenerwowana, bo nie wiedziała czego się spodziewać. Wszystko
to wyglądało bardzo dziwnie. Najpierw jej zdjęcie w gazecie wspólnie z Carlą.
Chciała umówić się z francuską boginią na spotkanie i szczerze z nią
porozmawiać, ale póki co nie odważyła się na ten krok. W dodatku Francuzka była
zaskakująco uprzejma dla Iriny i było to wielce fałszywe. Każdy w tej sytuacji
czułby się niepewnie.
Śniadanie przebiegło w dziwnej
atmosferze. Irina starała się nie okazywać zdenerwowania, ale Giroud za dobrze
ją znał. Widział, że dziewczyna jest zła, ale nie mógł jej zdradzić tej
niespodzianki. Od kilku dni ją planował, kosztowało go to wiele zachodu, więc
nie chciał tego teraz zepsuć. Był pewny, że to dobry pomysł, ale im bliżej
wyjazdu, tym większe wątpliwości go nachodziły. Dzień mógł się skończyć wielkim
happy endem, ale również totalną katastrofą. Wszystko zależało od Iriny, ale
jej samopoczucie nie było dziś najlepsze, więc…
Olivier pokręcił przecząco głową,
chcąc odgnić od siebie negatywne myśli. Zamiast tego dopił kawę i pognał pod
prysznic.
- Powiecie mi wreszcie dokąd
jedziemy? – zapytała Irina.
Ona oraz jej chłopak i kuzyn
siedzieli w ekskluzywnym samochodzie młodego Walijczyka. Już jakiś czas temu
wyjechali z miasta, a teraz mknęli bezdrożami. Wokół rozciągał się przepiękny
widok zaśnieżonych angielskich krajobrazów. Chłopcy byli bardzo tajemniczy. Nie
pisnęli ani słówkiem dokąd jadą, a kierunek jazdy nie dawał dziewczynie żadnych
wskazówek.
Mozolna jazda ją znużyła, więc nim
się zorientowała zapadła w sen.
Zbudziła się, kiedy dojechali już
na miejsce.
- Wstawaj, śpiochu – powiedział
Olivier, delikatnie całując ją w nos.
- Dojechaliśmy?
- Tak. Chodź.
Kiedy Irina wysiadła z samochodu
doszło do niej, co takiego zrobił Olivier. Posłała mu zmieszane spojrzenie. Nie
wiedziała, czy się cieszyć, czy płakać. Miała mieszane uczucia, nie umiała nic
powiedzieć ani zrobić. Ujrzała niewielki dom z żółtą elewacją i zielonymi
oknami. Rozpoznawała to miejsce. Spędziła tutaj większość swojego życia.
Wewnątrz znajdowali się ludzie, którzy dali jej życie.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy?
- Nie gniewaj się. Razem z Aaronem
postanowiliśmy, że czas najwyższy dać kres twojemu cierpieniu.
- I dlatego przywieźliście mnie do
rodziców? I co ja mam teraz zrobić?
- Spodziewają się nas. Byłem tutaj
z Aaronem wczoraj, kiedy ty miałaś próby do festiwalu. Rozmawiałem z twoimi
rodzicami.
- Co?
- Nie bądź zła, Iri. To mili
ludzie.
- Oszukałeś mnie!
- Nie dramatyzuj. Chodź.
- Nie!
Nagle z domu wyszło starsze
małżeństwo. Uśmiechnęli się przyjaźnie do Aarona oraz Oliviera. Kiedy zauważyli
Irinę oraz jej złowrogą minę, uśmiech szybko zniknął z ich twarzy.
- Cześć, ciociu i wujku!
- Witaj, Aaron. Dzień dobry,
Olivierze.
- Dzień dobry.
- Chodźcie do środka, bo jest
bardzo zimno.
Wnętrze domu nic się nie zmieniło.
Te same zniszczone meble, pożółkłe ściany, stary piec, a w powietrzu unosił się
ten sam zapach starości i pieczonego drożdżowego placka. Stół zastawiony był
bardzo skromnie, bo rodzice Iriny byli ubodzy. Jednak gościom to nie
przeszkadzało. Chcieli tylko porozmawiać, a do tego nie trzeba wystawnego
przyjęcia. Wystarczy zwykła kawa i kawałek ciasta.
- Co u wujostwa słychać? – zagaił
Aaron. Widział, że sytuacja jest napięta i chciał ją jakoś rozładować.
- To co widać, Aaronku. Stara
bida.
- Zdrowie dopisuje?
- Nie za bardzo, ale musimy sobie
jakoś radzić.
- Przecież mówiłam wam, że jak
będzie czegoś potrzebować, to żebyście dali znać – wtrąciła się Irina. – Leki,
jedzenie, rachunki… Mogę wam wszystko opłacić.
Irina skupiła na sobie wzrok
wszystkich zebranych, bo jej słowa zabrzmiały dość agresywnie. Nagle poczuła na
dłoni dłoń Oliviera. Lekko ją uścisnął, aby uspokoić dziewczynę.
- Niczego nam nie trzeba – rzekł pan
Rossenberg.
- Dlaczego jesteście tacy uparci?!
Przecież widzę w jakich warunkach żyjecie! – Irina podniosła głos i wstała z
miejsca. Miała nadzieję, że przemówi tym sposobem do rodziców, ale oni nie
chcieli jej słuchać.
- Irina – wtrącił się Olivier. –
Nerwy nie pomogą. Usiądź proszę.
- Nie. – Chwyciła za torebkę i
wyciągnęła z niej portmonetkę. – Nie mam wiele gotówki. Wy coś macie? –
zapytała chłopców. Wzruszyli ramionami i sięgnęli po portfele. – Dajcie co
macie, oddam wam wszystko w Londynie.
- Nie chcemy twoich pieniędzy –
rzekł ojciec.
- To wyrzućcie je do śmieci. –
Dziewczyna położyła na stole całą gotówkę, którą udało jej się zebrać. – Jeśli
którykolwiek z was – powiedziała, grożąc palcem piłkarzom – weźmie te
pieniądze, to przysięgam, że do końca życia się do was nie odezwę. Czekam w
samochodzie. Do widzenia.
__________
Wesołych Świąt!
Moim zdaniem trochę przeciągasz. Być może tak masz to zaplanowane, ale to że rodzice Iriny nadal nie chcą mieć z nią nic wspólnego, mimo że wcześniej Aaron i Oliver wiele się namęczyli, żeby do tego spotkania dopuścić, jest już strasznie naciągane. Oni nie mają po pięć lat. Rozumiem, że mają żal do córki za to, że spełniła swoje marzenia, ale to nie może trwać wiecznie. Powinni usiąść razem we trójkę i o tym szczerze porozmawiać, wyjaśnić sobie wszystkie nieporozumienia i dojść do jakiegoś kompromisu. Tymczasem, gdy jest okazja, rodzice są wielce nieszczęśliwi, że widzą córkę, a Irina w szale rzuca w nich pieniędzmi i wychodzi. Blokujesz akcję. Zrobiłaś taki fajny wątek z Amelie i Carlą, ale nie chcąc dopuścić do niego czytelników, wtrącasz wątek z rodzicami, który powinien się skończyć kilka rozdziałów wstecz. Wybacz za tę krytykę, ale po prostu jestem poirytowana takim zachowaniem bohaterów. Robisz z Iriny strasznie infantylną osobę, która strzela fochami, bo rodzice mówią: "Nie chcemy Twoich pieniędzy". Dlaczego nie zapytała - "dobrze, mamo i tato, nie chcecie ich. Ale dlaczego? Powiedzcie mi, dlaczego tacy jesteście?". To dorośli ludzie, którzy PRZEDE WSZYSTKIM powinni ze sobą rozmawiać. a biorąc pod uwagę ile razy mieli na to okazję, woleli się na siebie jeszcze bardziej poobrażać, mimo że gdyby tylko usiedli i wyjaśnili sobie wszystko, już dawno byliby pogodzeni.
OdpowiedzUsuńCóż, przepraszam, ale strasznie mi się to nie podoba.
Jasne, potrafię zrozumieć Twoje poirytowanie. Moim celem było ukazanie Iriny w ten sposób, bo przez to, że zerwała kontakt z rodzicami w młodym wieku nie nauczyła się z nimi rozmawiać. Została tak jakby wychowana przez menadżerkę, a jaka Carla jest, to każdy widzi.
UsuńMimo wszystko dziękuję Ci za ten komentarz, bo dobra krytyka nie jest zła :)
No tak, oczywiście, ale Irina mogłaby potraktować swoich rodziców nie jak rodziców, a dorosłych ludzi, z którymi musi uporządkować sprawy. Jak dobrze pamiętam, Irina potrafiła przegadać Carli, żeby przestała się wtrącać w jej życie prywatne, czyli jednak umie stawiać na swoim. Tak samo powinno być w przypadku rodziców. Chcą nie chcą, muszą w końcu dojść do ładu ze sobą. :)
UsuńJasne, rozumiem Twój punkt widzenia. Być może Irina wciąż boi się swoich rodziców, bo wie, że postąpiła źle, że ich zawiodła. Czasami najlepszą obroną jest atak.
UsuńPrzyznam, że mnie też troszeczkę denerwuje sytuacja Iri i jej rodziców, ale staram się zrozumieć to, dlaczego dalej brniesz w tym wątku, gdyż sama jestem bloggerką i trochę na ten temat wiem. Mnie osobiście nadal intryguje znajomość Amelie z Carlą i nie mogę się doczekać, aż wszystko się wyjaśni.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt życzę i czekam na kolejny rozdział :)
magi091
Ta sprawa z jej rodzicami jest bardzo ciężko. Niby jedna i druga strona mają powody by się kłócić, ale w końcu są rodziną. Chciałabym, aby w końcu się pogodzili. Czekam na nowość :)
OdpowiedzUsuńOlivier i Aaron mieli dobry pomysł. Szkoda tylko, że Irina nie wykorzystała tej sytuacji i nie pogodziła się z rodzicami...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Irina wyszła. Mogła spróbować z nimi porozmawiać. Oni chcąc córkę, a nie kasę. Chociaż... odrzucili ją, to trudno jej się dziwić. Cóż, mam nadzieje, że jeszcze kiedyś pogodzi się z rodzicami :)
OdpowiedzUsuńŻal mi Iriny. Jej sprawa z rodzicami jest naprawdę zagmatwana i nie do końca jasna. Przecież jej rodzice są w podeszłym wieku, więc powinni ze sobą porozmawiać jak na dorosłych ludzi przystało. Nie znamy tak do końca powodu tej niechęci przyjęcia pieniędzy od Iriny. Powód? Duma, a może żal, że jednak popełnili błąd.
OdpowiedzUsuńOgromnie mi przykro, że to wszystko w taki sposób się rozegrało. Chociaż mam maleńką nadzieję, że jednak w końcu Irina, jak i jej rodzice dojdą do takiego etapu, żeby ze SOBĄ porozmawiać.
Kończąc powiem, że zastanawiam się nad takim czymś, co się nazywa złość Iriny na Aarona i Oliviera. Na pewno im nie popuści, po tym jak postawili ją przed faktem dokonanym, czyli spotkanie "a la" niespodzianka z "rodzicami" :D
Czekam na nowy.
p.s. Przepraszam za dziwny komentarz. Nie mam ostatnio pomysłu i koncepcji na komentarze.