13. Świąteczna gorączka


No i wreszcie nastał ten magiczny czas, czas świąt Bożego Narodzenia. Dla wielu z nas to bardzo specjalny okres, chwila oddechu, refleksji. W czasie świąt się jednoczymy, wybaczamy wrogom, spędzamy czas w gronie rodziny i przyjaciół. Ludzie kochają świecące choinki, kolorowe prezenty, kolędy i Świętego Mikołaja.
Ale ludzie lubią także wiedzieć, jak ten niezwykły czas spędzają ich idole. „Dziennik londyński” spotkał kilkoro angielskich celebrytów i zapytał ich o plany na święta:
- Spędzę je jak co roku, wspólnie z rodziną. Będą to pierwsze święta, które przeżyję razem z moim dwumiesięcznym synkiem, więc jestem bardzo podekscytowana – powiedziała Adele.
- Przyjeżdża do mnie cała rodzina. Mamy zamiar zjeść kolację w jednej z restauracji, a potem wybierzemy się na spacer nad Tamizę. Pierwszego dnia mam spotkanie z dziećmi w londyńskim ośrodku zdrowia, więc będą to bardzo wesołe święta – zdradził Robbie Williams.
- Dla mnie okres świąt był zawsze bardzo pracowitym czasem. Święta spędzałam w hotelu, między jednym a drugim koncertem, bądź gdzieś w ciepłych krajach, z dala od całej tej otoczki. Nie przepadam za tą atmosferą – wyznała młoda piosenkarka Irina Ross.
Ilu ludzi, tyle pomysłów na święta. Mimo wszystko, „Dziennik londyński” życzy Państwu wesołych i zdrowych świąt oraz spełnienia wszelkich marzeń. Niech żyje nam się przyjemnie i kolorowo, bez problemów i kłopotów. 

Irina usiadła na swoim ulubionym miejscu w kawiarni „Soul Cafe”. Był późny, wigilijny wieczór, miasto było niemalże opustoszałe. Wszyscy ludzie siedzieli w swoich przytulnych domach, w rodzinnym gronie, zajadali się przepysznymi potrawami i wspólnie śpiewali kolędy oraz cieszyli się prezentami. Łatwo było sobie wyobrazić taką scenę, jednak dla Iriny była to totalna abstrakcja. Od lat nie spędziła Bożego Narodzenia w tradycyjny sposób.
Zamówiwszy gorącą czekoladę i tost z marmoladą, pogrążyła się w swoich dziecięcych wspomnieniach, kiedy to święta były czasem utęsknionym i wyczekiwanym. Uwielbiała jeść kolację z rodzicami, śpiewać religijne pieśni i wygłupiać się wspólnie z Aaronem w ogródku za domem.
- Podać coś jeszcze? – Nagle nad jej głową pojawiła się pulchna kobieta, którą Irina już dobrze znała. Dziękowała Bogu, że kawiarnię prowadzi samotne małżeństwo, które uwielbia pomagać ludziom. Dzięki nim nie musiała siedzieć sama w domu. – Może kawy? – zapytała, prezentując dzbanek z czarnym płynem.
- Poproszę.
- Chcesz porozmawiać?
- Nie. Posiedzę jeszcze chwilkę i pójdę do domu.
- Wiesz, że nie musisz. – Kobieta pogłaskała ją po ramieniu i odeszła, aby obsłużyć pozostałych samotnych gości.
Nagle dzwonek wiszący nad wejściem zadzwonił, a w drzwiach pojawił się siwy mężczyzna w szarej kurtce. Irinie serce podeszło do gardła, a w oczach stanęły łzy. Bardzo emocjonalnie podchodziła do każdego spotkania z ojcem. Czuła jak kotłują się w niej przeróżne emocje. Miała ochotę wstać z miejsca i podbiec do starca, aby go uściskać. W końcu w okresie świąt powinno się wybaczać sobie błędy. Jednak kiedy mężczyzna podszedł bliżej, Irina zrozumiała, że to nie jest jej tata, tylko ktoś bardzo do niego podobny.
Zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu pojawiła się uśmiechnięta twarz Oliviera.
- Hej – powiedziała, starając się ukryć swój podły nastrój. – Jak tam we Francji?
- Jakoś pusto bez ciebie.
- Tak myślałam. Przykro mi, że nie mogłam z tobą pojechać, ale niestety mam próby do Sylwestra.
- Wiem, wiem. Wcale nie mam do ciebie pretensji. Co robisz?
- A wiesz… To co się robi w święta… Siedzę, oglądam telewizję, piję czekoladę. Nic nadzwyczajnego.
- Czyżby?
- No tak.
- Niech będzie… Wiesz co, nie wiedziałem, że „Soul Cafe” jest otwarte w Wigilię.
- Proszę?
- Spójrz do góry.
Irina spojrzała na niewielkie okienko, które wpuszczało do pomieszczenia niewiele światła. Kawiarnia znajdowała się w piwnicy i głównie była oświetlana przez romantyczne lampki oraz świeczki.
Na zewnątrz panował już zmrok, jednak Irina wszędzie, o każdej porze dnia i nocy, rozpoznałaby ten uśmiech i błysk w oku. Nim się zorientowała piękna twarz Oliviera zniknęła jej z pola widzenia, a w zamian za to ujrzała rozbawioną buzię Aarona.
Pośpiesznie wybiegła na zewnątrz i wpadła w ramiona chłopaka oraz kuzyna.
- A co wy tu robicie? – pytała ze łzami w oczach. – Myślałam, że jesteś we Francji! A ty miałeś jechać do rodziców!
- Niespodzianka! – zaśmiał się Aaron.
- I mamy jeszcze jedną – rzekł pośpiesznie Olivier, a zaraz potem dodał, szepcząc jej do ucha… – Nie bądź zła.
Zza pleców piłkarzy wyłoniła się piękna postać ciemnowłosej Amelie. Iri wzięła głęboki wdech. Z trudem przełknęła wielką gulę, która urosła jej w gardle, ale przypomniała sobie, że to przecież święta, a Amelie i Olivier są niemalże jak rodzina, więc chociaż w ten jeden dzień postara się być uprzejma dla francuskiej piękności.
- Idziemy do mnie. Przygotowaliśmy w trójkę kolację – powiedział Olivier.
- A ja mam scrabble i mam zamiar odegrać na tobie za ostatnią partyjkę.
- Jaką partyjkę?
- Nie pamiętasz? Poległem z kretesem w domu twoich rodziców, kiedy mieliśmy dziesięć lat.
- Ale ty jesteś dziecinny, Aaron. Ale kocham cię takiego – powiedziała, czochrając jego włosy i mocno się do niego przytulając. – Chodźmy! Jestem głodna jak wilk.
Spędzenie świąt z Aaronem i Amelie było pomysłem dość hardkorowym. Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że piłkarz nie odstępował pięknej Francuski na krok. Dwoił się i troił, aby jakoś zwrócić na siebie jej uwagę. Chciał ją zainteresować własną osobą, ale Amelie była niezłomna i traktowała młodszego chłopaka jak roztargnione dziecko. Śmiała się z jego żartów i wygłupów, ale nie było w tym nic związanego z romantyzmem. Według Iriny Amelie patrzyła na jej kuzyna z politowaniem, ale akurat nie było to zaskoczeniem.
Święta spędzone w tym towarzystwie okazały się być zaskakująco udane. Chłopcy podali przepyszne jedzenie, które szykowali przez cały dzień, w kącie stała kolorowa choinka, a pod nią prezenty. Słuchali nastrojowej muzyki i grali w gry planszowe przy lampce wina. Nie był to iście świąteczny wieczór, ale lepszy taki niż spędzony samotnie. Irina była wniebowzięta i cieszyła się, że Olivier nie pojechał do Francji.
Po wspólnej kolacji Amelie opuściła towarzystwo. Irina, Olivier i Aaron przenieśli się na kanapę, gdzie popijając wino wdali się konwersację. Początkowo była niezobowiązująca i zabawna, jednak nie ominął ich najsmutniejszy i najtrudniejszy dla Iriny temat. Fakt, że spędzała święta bez rodziców bardzo ją dołował i za każdym razem przeżywała to równie mocno.
- Uważam, że powinnaś do nich zadzwonić – powiedział Aaron. – Są święta, a oni na pewno czekają na twój telefon.
- Zgadzam się – przytaknął Olivier.
- Musisz zrobić pierwszy krok. Inaczej nigdy się z nimi nie pogodzisz, a przecież wszyscy doskonale wiemy, że tego chcesz.
- Sama nie wiem…
- Masz, trzymaj telefon. – Aaron miał już dość smutku swojej kuzynki. Byli ze sobą bardzo blisko i Ramsey wiedział ile sił kosztuje to Irinię. – Zadzwoń do nich. Nie musisz rozwiązywać konfliktu teraz. Życz im po prostu wesołych świąt i zaproponuj spotkanie.
- To trudne…
- Ale nikt nie powiedział, że życie jest łatwe – rzekł Olivier, kładąc dłoń na jej ramieniu, aby dodać jej otuchy. – Świat należy do odważnych!
Irina niepewnie wzięła do ręki telefon. Przez chwilę biła się z własnymi myślami. Nie wiedziała, co powiedzieć rodzicom, ta sytuacja ją przerastała.
- Już późno…
- Dzwoń! – powiedzieli jednocześnie.
Nie miała wyboru. Wykręciła numer i przyłożyła słuchawkę do ucha. Wsłuchiwała się w sygnał, który odbijał się echem w jej głowie. Nerwowo bawiła się palcami, czując jak zaczynają się trząść.
- Słucham? Halo? – Usłyszała po drugiej stronie. – Halo, jest tam kto?
- To ja – odarła, łamiącym się głosem nieco głośniejszym od szeptu.
- Kto?
- Mamo, to ja. Irina.
- Ah…
- Dzwonię tylko, aby życzyć wam wesołych świąt.
- Dziękuję. Przekażę ojcu.
- Wszystko u was w porządku?
- Tak, tak. Przepraszam, ale muszę już kończyć. Dziękuję za telefon. Do widzenia, Irino.
- Mamo?!
Nie było odzewu. Zamiast głosu matki usłyszała ciągły sygnał zwiastujący zakończenie rozmowy. Irina westchnęła i odłożyła słuchawkę. Wzruszając ramionami spojrzała na Oliviera oraz Aarona. Piekielny smutek bił z jej oczu, zapełniając je słonymi łzami.
Doskoczył do niej Olivier i natychmiast zaoferował schronienie w swoich ramionach. Dziewczyna wtuliła się w jego tors i pozwoliła łzom płynąć po policzkach.
To były takie piękne i radosne święta, które w jednej minucie zamieniły się w koszmar, który przeżywała co roku. Nic się nie zmieniło i nawet obecność Oliviera nie sprawiła, że coś poszło lepiej. Wciąż była samotna, opuszczona i niekochana. Wciąż była złą córką, która tylko zapragnęła spełniać marzenia. Była wyrzutkiem. 

__________
Powiem Wam, że skończyłam już pisać to opowiadanie. Ma 20 rozdziałów i zastanawiam się nad epilogiem, ale nie jestem do niego przekonana. 
Przez moment nawet zaświtała mi szalona myśl drugiej serii, bo lubię tych bohaterów, ale sama nie wiem... 

6 komentarzy:

  1. Szkoda mi Iriny.. Jej matka źle ją potraktowała, bo mogła chociaż porozmawiać przez kilka minut. Jednak cieszę się, że chłopaki i Amelia postanowili spędzić z nią święta :) Czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam nadal nie rozumiem rodziców Iriny, ale mam nadzieję, że w najbliższych rozdziałach jakoś się to wyjaśni, bo szkoda mi jej Na szczęście ma takiego wspaniałego Oliviera, z którym święta od razu stały się magiczne. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bieda Irina.... Dlaczego jej matka i także jej ojciec tak postępują??? Czy nie mogą się pogodzić z córką???

    OdpowiedzUsuń
  4. Olivier i Aaron zachowali się naprawdę cudownie, że zdecydowali się zostać dla Iriny w Anglii, musiało jej się zrobić naprawdę przyjemnie, że świąt nie spędzi jednak sama. Szkoda tylko, że całą tę beztroską atmosferę zepsuł ten telefon do rodziców... Nie rozumiem ich zachowania, uważam, ze każdy zasługuje na drugą szansę i na to, żeby go po prostu wysłuchać.
    Pozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  5. Przykre, że jej matka zachowała się w taki sposób. Na szczęście Irina ma oparcie w Olivierze i Aaronie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Druga seria to bardzo dobry pomysł, więc nawet się nie zastanawiaj, tylko do roboty! :D Mam nadzieję, że się zdecydujesz na kontynuację. Szkoda, że Święta Iriny tak kiepsko się skończyły. Miałoby być miło i w ogóle. Nie rozumiem jej rodziców. Czemu nie chcą jej wybaczyć? Powinni się cieszyć, że ich córce udało się spełnić marzenia. A miało być tak pięknie, hehe. Jakoś nie mogę polubić Amelie. Wciąż mam dziwne wrażenie, że między nią a Olivierem do czegoś dojdzie. Na miejscu Iriny pewnie też ciężko by mi było ją zaakceptować :d

    OdpowiedzUsuń