No i wreszcie nastał ten magiczny czas, czas świąt Bożego Narodzenia.
Dla wielu z nas to bardzo specjalny okres, chwila oddechu, refleksji. W czasie
świąt się jednoczymy, wybaczamy wrogom, spędzamy czas w gronie rodziny i
przyjaciół. Ludzie kochają świecące choinki, kolorowe prezenty, kolędy i
Świętego Mikołaja.
Ale ludzie lubią także wiedzieć, jak ten niezwykły czas spędzają ich
idole. „Dziennik londyński” spotkał kilkoro angielskich celebrytów i zapytał
ich o plany na święta:
- Spędzę je jak co roku, wspólnie z rodziną. Będą to pierwsze święta,
które przeżyję razem z moim dwumiesięcznym synkiem, więc jestem bardzo
podekscytowana – powiedziała Adele.
- Przyjeżdża do mnie cała rodzina. Mamy zamiar zjeść kolację w jednej z
restauracji, a potem wybierzemy się na spacer nad Tamizę. Pierwszego dnia mam
spotkanie z dziećmi w londyńskim ośrodku zdrowia, więc będą to bardzo wesołe
święta – zdradził Robbie Williams.
- Dla mnie okres świąt był zawsze bardzo pracowitym czasem. Święta
spędzałam w hotelu, między jednym a drugim koncertem, bądź gdzieś w ciepłych
krajach, z dala od całej tej otoczki. Nie przepadam za tą atmosferą – wyznała
młoda piosenkarka Irina Ross.
Ilu ludzi, tyle pomysłów na święta. Mimo wszystko, „Dziennik londyński”
życzy Państwu wesołych i zdrowych świąt oraz spełnienia wszelkich marzeń. Niech
żyje nam się przyjemnie i kolorowo, bez problemów i kłopotów.
Irina usiadła na swoim ulubionym
miejscu w kawiarni „Soul Cafe”. Był późny, wigilijny wieczór, miasto było
niemalże opustoszałe. Wszyscy ludzie siedzieli w swoich przytulnych domach, w
rodzinnym gronie, zajadali się przepysznymi potrawami i wspólnie śpiewali
kolędy oraz cieszyli się prezentami. Łatwo było sobie wyobrazić taką scenę,
jednak dla Iriny była to totalna abstrakcja. Od lat nie spędziła Bożego
Narodzenia w tradycyjny sposób.
Zamówiwszy gorącą czekoladę i tost
z marmoladą, pogrążyła się w swoich dziecięcych wspomnieniach, kiedy to święta
były czasem utęsknionym i wyczekiwanym. Uwielbiała jeść kolację z rodzicami,
śpiewać religijne pieśni i wygłupiać się wspólnie z Aaronem w ogródku za domem.
- Podać coś jeszcze? – Nagle nad
jej głową pojawiła się pulchna kobieta, którą Irina już dobrze znała.
Dziękowała Bogu, że kawiarnię prowadzi samotne małżeństwo, które uwielbia
pomagać ludziom. Dzięki nim nie musiała siedzieć sama w domu. – Może kawy? –
zapytała, prezentując dzbanek z czarnym płynem.
- Poproszę.
- Chcesz porozmawiać?
- Nie. Posiedzę jeszcze chwilkę i
pójdę do domu.
- Wiesz, że nie musisz. – Kobieta
pogłaskała ją po ramieniu i odeszła, aby obsłużyć pozostałych samotnych gości.
Nagle dzwonek wiszący nad wejściem
zadzwonił, a w drzwiach pojawił się siwy mężczyzna w szarej kurtce. Irinie
serce podeszło do gardła, a w oczach stanęły łzy. Bardzo emocjonalnie podchodziła
do każdego spotkania z ojcem. Czuła jak kotłują się w niej przeróżne emocje.
Miała ochotę wstać z miejsca i podbiec do starca, aby go uściskać. W końcu w
okresie świąt powinno się wybaczać sobie błędy. Jednak kiedy mężczyzna podszedł
bliżej, Irina zrozumiała, że to nie jest jej tata, tylko ktoś bardzo do niego
podobny.
Zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu
pojawiła się uśmiechnięta twarz Oliviera.
- Hej – powiedziała, starając się
ukryć swój podły nastrój. – Jak tam we Francji?
- Jakoś pusto bez ciebie.
- Tak myślałam. Przykro mi, że nie
mogłam z tobą pojechać, ale niestety mam próby do Sylwestra.
- Wiem, wiem. Wcale nie mam do
ciebie pretensji. Co robisz?
- A wiesz… To co się robi w
święta… Siedzę, oglądam telewizję, piję czekoladę. Nic nadzwyczajnego.
- Czyżby?
- No tak.
- Niech będzie… Wiesz co, nie
wiedziałem, że „Soul Cafe” jest otwarte w Wigilię.
- Proszę?
- Spójrz do góry.
Irina spojrzała na niewielkie
okienko, które wpuszczało do pomieszczenia niewiele światła. Kawiarnia
znajdowała się w piwnicy i głównie była oświetlana przez romantyczne lampki
oraz świeczki.
Na zewnątrz panował już zmrok,
jednak Irina wszędzie, o każdej porze dnia i nocy, rozpoznałaby ten uśmiech i
błysk w oku. Nim się zorientowała piękna twarz Oliviera zniknęła jej z pola
widzenia, a w zamian za to ujrzała rozbawioną buzię Aarona.
Pośpiesznie wybiegła na zewnątrz i
wpadła w ramiona chłopaka oraz kuzyna.
- A co wy tu robicie? – pytała ze
łzami w oczach. – Myślałam, że jesteś we Francji! A ty miałeś jechać do rodziców!
- Niespodzianka! – zaśmiał się
Aaron.
- I mamy jeszcze jedną – rzekł
pośpiesznie Olivier, a zaraz potem dodał, szepcząc jej do ucha… – Nie bądź zła.
Zza pleców piłkarzy wyłoniła się
piękna postać ciemnowłosej Amelie. Iri wzięła głęboki wdech. Z trudem
przełknęła wielką gulę, która urosła jej w gardle, ale przypomniała sobie, że
to przecież święta, a Amelie i Olivier są niemalże jak rodzina, więc chociaż w
ten jeden dzień postara się być uprzejma dla francuskiej piękności.
- Idziemy do mnie. Przygotowaliśmy
w trójkę kolację – powiedział Olivier.
- A ja mam scrabble i mam zamiar
odegrać na tobie za ostatnią partyjkę.
- Jaką partyjkę?
- Nie pamiętasz? Poległem z
kretesem w domu twoich rodziców, kiedy mieliśmy dziesięć lat.
- Ale ty jesteś dziecinny, Aaron.
Ale kocham cię takiego – powiedziała, czochrając jego włosy i mocno się do
niego przytulając. – Chodźmy! Jestem głodna jak wilk.
Spędzenie świąt z Aaronem i Amelie
było pomysłem dość hardkorowym. Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że
piłkarz nie odstępował pięknej Francuski na krok. Dwoił się i troił, aby jakoś
zwrócić na siebie jej uwagę. Chciał ją zainteresować własną osobą, ale Amelie
była niezłomna i traktowała młodszego chłopaka jak roztargnione dziecko. Śmiała
się z jego żartów i wygłupów, ale nie było w tym nic związanego z romantyzmem.
Według Iriny Amelie patrzyła na jej kuzyna z politowaniem, ale akurat nie było
to zaskoczeniem.
Święta spędzone w tym towarzystwie
okazały się być zaskakująco udane. Chłopcy podali przepyszne jedzenie, które
szykowali przez cały dzień, w kącie stała kolorowa choinka, a pod nią prezenty.
Słuchali nastrojowej muzyki i grali w gry planszowe przy lampce wina. Nie był
to iście świąteczny wieczór, ale lepszy taki niż spędzony samotnie. Irina była
wniebowzięta i cieszyła się, że Olivier nie pojechał do Francji.
Po wspólnej kolacji Amelie
opuściła towarzystwo. Irina, Olivier i Aaron przenieśli się na kanapę, gdzie
popijając wino wdali się konwersację. Początkowo była niezobowiązująca i
zabawna, jednak nie ominął ich najsmutniejszy i najtrudniejszy dla Iriny temat.
Fakt, że spędzała święta bez rodziców bardzo ją dołował i za każdym razem
przeżywała to równie mocno.
- Uważam, że powinnaś do nich
zadzwonić – powiedział Aaron. – Są święta, a oni na pewno czekają na twój
telefon.
- Zgadzam się – przytaknął
Olivier.
- Musisz zrobić pierwszy krok.
Inaczej nigdy się z nimi nie pogodzisz, a przecież wszyscy doskonale wiemy, że
tego chcesz.
- Sama nie wiem…
- Masz, trzymaj telefon. – Aaron
miał już dość smutku swojej kuzynki. Byli ze sobą bardzo blisko i Ramsey
wiedział ile sił kosztuje to Irinię. – Zadzwoń do nich. Nie musisz rozwiązywać
konfliktu teraz. Życz im po prostu wesołych świąt i zaproponuj spotkanie.
- To trudne…
- Ale nikt nie powiedział, że
życie jest łatwe – rzekł Olivier, kładąc dłoń na jej ramieniu, aby dodać jej
otuchy. – Świat należy do odważnych!
Irina niepewnie wzięła do ręki
telefon. Przez chwilę biła się z własnymi myślami. Nie wiedziała, co powiedzieć
rodzicom, ta sytuacja ją przerastała.
- Już późno…
- Dzwoń! – powiedzieli
jednocześnie.
Nie miała wyboru. Wykręciła numer
i przyłożyła słuchawkę do ucha. Wsłuchiwała się w sygnał, który odbijał się
echem w jej głowie. Nerwowo bawiła się palcami, czując jak zaczynają się
trząść.
- Słucham? Halo? – Usłyszała po
drugiej stronie. – Halo, jest tam kto?
- To ja – odarła, łamiącym się
głosem nieco głośniejszym od szeptu.
- Kto?
- Mamo, to ja. Irina.
- Ah…
- Dzwonię tylko, aby życzyć wam
wesołych świąt.
- Dziękuję. Przekażę ojcu.
- Wszystko u was w porządku?
- Tak, tak. Przepraszam, ale muszę
już kończyć. Dziękuję za telefon. Do widzenia, Irino.
- Mamo?!
Nie było odzewu. Zamiast głosu
matki usłyszała ciągły sygnał zwiastujący zakończenie rozmowy. Irina westchnęła
i odłożyła słuchawkę. Wzruszając ramionami spojrzała na Oliviera oraz Aarona.
Piekielny smutek bił z jej oczu, zapełniając je słonymi łzami.
Doskoczył do niej Olivier i
natychmiast zaoferował schronienie w swoich ramionach. Dziewczyna wtuliła się w
jego tors i pozwoliła łzom płynąć po policzkach.
To były takie piękne i radosne
święta, które w jednej minucie zamieniły się w koszmar, który przeżywała co
roku. Nic się nie zmieniło i nawet obecność Oliviera nie sprawiła, że coś
poszło lepiej. Wciąż była samotna, opuszczona i niekochana. Wciąż była złą
córką, która tylko zapragnęła spełniać marzenia. Była wyrzutkiem.
__________
Powiem Wam, że skończyłam już pisać to opowiadanie. Ma 20 rozdziałów i zastanawiam się nad epilogiem, ale nie jestem do niego przekonana.
Przez moment nawet zaświtała mi szalona myśl drugiej serii, bo lubię tych bohaterów, ale sama nie wiem...
Szkoda mi Iriny.. Jej matka źle ją potraktowała, bo mogła chociaż porozmawiać przez kilka minut. Jednak cieszę się, że chłopaki i Amelia postanowili spędzić z nią święta :) Czekam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńJa tam nadal nie rozumiem rodziców Iriny, ale mam nadzieję, że w najbliższych rozdziałach jakoś się to wyjaśni, bo szkoda mi jej Na szczęście ma takiego wspaniałego Oliviera, z którym święta od razu stały się magiczne. :)
OdpowiedzUsuńBieda Irina.... Dlaczego jej matka i także jej ojciec tak postępują??? Czy nie mogą się pogodzić z córką???
OdpowiedzUsuńOlivier i Aaron zachowali się naprawdę cudownie, że zdecydowali się zostać dla Iriny w Anglii, musiało jej się zrobić naprawdę przyjemnie, że świąt nie spędzi jednak sama. Szkoda tylko, że całą tę beztroską atmosferę zepsuł ten telefon do rodziców... Nie rozumiem ich zachowania, uważam, ze każdy zasługuje na drugą szansę i na to, żeby go po prostu wysłuchać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]
Przykre, że jej matka zachowała się w taki sposób. Na szczęście Irina ma oparcie w Olivierze i Aaronie.
OdpowiedzUsuńDruga seria to bardzo dobry pomysł, więc nawet się nie zastanawiaj, tylko do roboty! :D Mam nadzieję, że się zdecydujesz na kontynuację. Szkoda, że Święta Iriny tak kiepsko się skończyły. Miałoby być miło i w ogóle. Nie rozumiem jej rodziców. Czemu nie chcą jej wybaczyć? Powinni się cieszyć, że ich córce udało się spełnić marzenia. A miało być tak pięknie, hehe. Jakoś nie mogę polubić Amelie. Wciąż mam dziwne wrażenie, że między nią a Olivierem do czegoś dojdzie. Na miejscu Iriny pewnie też ciężko by mi było ją zaakceptować :d
OdpowiedzUsuń