Niejednokrotnie pisaliśmy już o Irinie Ross. Do niedawna ta młoda
piosenkarka kojarzyła się nam z dobrą muzyką, wspaniałymi występami, miłą
osobowością i doskonałym kontaktem w fanami i mediami. Jednak od jakiegoś czasu
wszystko się zmieniło, świat Iriny jakby stanął na głowie. Nie ma nowych
piosenek, nie ma koncertów, nie ma spotkań fan clubu – jest romans, skandal,
kłamstwa i obłuda.
Pisaliśmy o tym, że Irina wystąpiła kilka dni temu w programie, w
którym zaprzeczyła związkowi z francuskim piłkarzem, Olivierem Giroud.
Oznajmiła, że spotyka się z kimś innym – wczoraj okazało się, że tym kimś jest
aktor Gregor Lutz.
Jest? Raczej był.
Wczoraj wieczorem odbyła się gala rozdania prestiżowych nagród
muzycznych (notabene Irina zwyciężyła w kategorii „Najlepsza piosenkarka”), na
której pojawiła się z wyżej wymienionym aktorem. Para nie szczędziła sobie
czułości, zarówno na czerwonym dywanie jak i podczas trwania całej gali. Ale
najciekawsze rzeczy działy się na afterparty, na którym pojawili się również
piłkarze Arsenalu Londyn – w tym oczywiście Olivier Giroud. I jak łatwo się
domyślić, on oraz panna Ross wpadli sobie w ramiona. Następnie uciekli z
przyjęcia, pozostawiając w osłupieniu Gregora Lutza.
Gratulujemy i pozdrawiamy najbardziej szczerą gwiazdę brytyjskiego
showbiznesu…
Nie ma nic przyjemniejszego niż
pobudka w męskich ramionach. Czucie ciepłego, silnego, twardego, boskiego ciała
jest dla kobiety – a szczególnie dla takiej kobiety jak Irina – czymś bardzo
pożądanym i rzadko spotykanym. Nie miała szczęścia w miłości, na swojej drodze
nie spotykała dobrych mężczyzn, jej związki niewiele miały wspólnego z
umiłowaniem, bliskością, prawdziwością. Więc kiedy pojawił się Olivier, kiedy
okazał się być czułym, wrażliwym i odpowiedzialnym facetem, nie mogła się
inaczej zachować niźli się w nim zakochać. Na przekór Carli, na przekór prasie,
na przekór samej sobie. Zakochała się i wiedziała, że to najfajniejsza rzecz
jaka przytrafiła się jej w ostatnim czasie.
- Śpiochu… – Irina usłyszała
zachrypnięty głos Oliviera, a zaraz potem poczuła na swoim nosie jego zwinne
palce. – Czas wstawać. Niebawem muszę się zbierać na trening.
- Hm… Która godzina?
- Dochodzi dziewiąta.
- Wiesz, że zaraz Carla tu będzie?
– powiedziała, otwierając oczy. Ujrzała przed sobą wesołe oczy Francuza oraz
jego zniewalający uśmiech. Wszystko jakby sprzyjało ich miłości, bo nawet
słońce wyszło zza chmur i wpadało ukradkiem do sypialni. – Będzie wściekła jak
osa. Wyobrażam sobie ile mam nieodebranych połączeń od niej.
- Chcesz, abym z tobą został?
- Jak chcesz. Muszę załatwić tą
sprawę raz, a porządnie.
- Zgadzam się.
- Posłucham twojej rady –
powiedziała, przypominając sobie wczorajszy wieczór. A był on jedyny w swoim
rodzaju. Najpierw gala muzyczna, potem ucieczka. Skryli się w „Soul Cafe”,
gdzie siedzieli do zamknięcia, rozmawiając przy piwie imbirowym o życiu,
miłości, marzeniach, karierach, rodzinach. Rozmawiali o wszystkim. Kiedy już
właścicielka grzecznie ich wyprosiła, pojechali do domu Iriny, gdzie oddali się
czułym dotykom, namiętnym pocałunkom. Rozkoszowali się swoim towarzystwem,
bliskością swoim ciał. Stali się sobie bliżsi niż przypuszczali. – Ona jest
moją agentką. Jest mi potrzebna, ale tylko w pracy. Powinnam stanowczo określić
zakres jej obowiązków. Carla nie może się wtrącać w moje życie prywatne, nie
może mi wybierać przyjaciół i faceta.
- I to mi się podoba. A tak w
ogóle, to chciałbym ci podziękować za wczorajszy wieczór. Bawiłem się świetnie.
- Ja też. Poczułam się wolna i
taka… wyzwolona.
- No, ale chyba nie jesteś już
wolna, nie? – zapytał z lekkim zawahaniem. – Sądziłem, że wczorajszy wieczór
coś znaczył.
- Oczywiście, głuptasie – rzekła,
dając mu szybkiego całusa. – Koniec kłamstw, fałszywych historyjek,
tajemniczych chłopaków. Tylko ty i ja.
- Cieszę się – powiedział, całując
ją. Nachylił się nad dziewczyną i przytwierdzając ją do materaca, obdarowywał
pocałunkami po szyi, ramionach oraz dekolcie.
Nagle rozległ się dzwonek do
drzwi.
- Zaczyna się – powiedziała,
patrząc mu w oczy.
Para wstała z łóżka i nałożyła na
siebie ubrania. Wyszli do salonu, w którym krzątała się już pani Margarett.
Przywitała się z nimi krótkim „dzień dobry” i zaproponowała kawę oraz
śniadanie, na co Irina i Olivier przystali.
Blondynka podeszła do drzwi i
otworzyła. Do środka wpadła Carla z niemiłym wyrazem twarzy.
- Mówiłam, prosiłam, ostrzegałam,
kombinowałam, a ty co?! Co ty wyprawiasz, dziewczyno?! Zachowujesz się jak
rozkapryszone dziecko, które pożąda zakazanego! Po cholerę ja się tak staram,
po cholerę załatwiam chłopka?! Zrobiłaś ze mnie i z niego idiotów! I co ja mam
teraz powiedzieć prasie, hę?! O, widzę, że i twój kawaler tu jest – powiedziała
zgryźliwie, zauważając Oliviera. – Obydwoje jesteś niepoważni i nierozsądni!
Dopiero sami zaprzeczyliście temu związkowi, robicie z siebie kretynów!
- Carla, uspokój się. Usiądź i
porozmawiajmy.
- Nie będziemy rozmawiać, Irina.
Mam dosyć tych twoich wyskoków, rozumiesz? Masz robić co ci każę. Inaczej cała
nasza ciężka praca pójdzie się… No, sama wiesz co!
- To nie może tak wyglądać, Carla
– wtrącił się Olivier.
- Chłopczyku… – Wściekła agentka
podeszła do piłkarza i patrząc mu twardo w oczy powiedziała… – Nie będziesz mi
mówić, co mam robić, jasne? Bo nie z tobą pracuję. Irinę znam od kilku lat i
wiem co jest dla niej dobre. I jeśli mówię, że nie jesteś dla niej
wystarczający, to taka jest prawda. Zrozumiałeś?
- Carla, ale ja chcę być z
Olivierem. Powinnyśmy na nowo określić zakres twoich obowiązków. Jesteś moją
agentką, zajmujesz się moją karierą, terminami, koncertami, załatwiasz
kontrakty i umowy. Ale proszę cię, abyś zostawiła moje życie prywatne w
spokoju. Chcę sama o nim decydować. Chcę się uczyć na własnych błędach.
- Chyba nie mówisz poważnie?
Irina, ty nie masz czegoś takiego jak życie prywatne. Cała jesteś
podporządkowana swojej karierze.
- Mylisz się. Pracujesz z Iriną
Ross, która jest piosenkarką, gra koncerty i ma fanów. A ja po zejściu ze sceny
jestem Iriną Rossenberg, zwykłą dziewczyną, która marzy o wielkiej miłości.
- Naprawdę tak stawiasz sprawę?
Okay, jasne, nie ma problemu. Ale nie dzwoń do mnie, kiedy ten piłkarzyna
wywinie ci jakiś numer, zdradzi lub okłamie. Nie chcę słyszeć twoich jęków w
słuchawce. Aha, i jeszcze jedno. – Zwróciła się w stronę Oliviera. – Jeśli
Irina zawali przez ciebie sprawy zawodowe, to sama się tobą zajmę.
- Carla…
- Daj spokój, Irina. Nie chce mi
się już o tym gadać. Postawiłaś sprawę jasno. Ja się dostosuję. Powiedz mi
tylko, jak zamierzasz teraz temu zaprzestać? – zapytała, wyciągając z torebki
dzisiejsze wydanie „Dziennika londyńskiego”. – Twój wizerunek mocno ucierpiał.
Powinnyśmy to jakoś naprawić.
- Wywiad?
- Załatwię coś poważnego,
najlepiej z okładkową sesją zdjęciową. Zadzwonię jutro. Aha, wytwórnia w
przyszłym tygodniu chce próbki nowego materiału. Ze dwa, trzy numery.
- Nie mam jeszcze nic.
- Zamiast romansować, powinnaś
popracować – rzuciła, patrząc na Francuza. – Jeśli wpłyniesz na jej pracę… Nie
chciałabym być w twojej skórze. Cześć, Irina!
- Pa!
Irina oraz Olivier posłali sobie
porozumiewawcze spojrzenia.
- I co? – zapytał chłopak.
- Nie wiem – odparła, wzruszając
ramionami.
- Chyba nie było najgorzej.
Najważniejsze, że zrozumiała.
- Jest wściekła. Współczuję
osobie, którą teraz spotka na swojej drodze.
- Nie będzie tak źle – rzekł,
podchodząc i kładąc dłonie na jej biodrach. – Jak będzie trzeba to ja zostanę
twoim agentem.
- Przestań – zaśmiała się. –
Zajmij się swoją karierą. Olivier, a ty przypadkiem nie miałeś iść na trening?
- Jasna cholera! – przeklął i
pośpiesznie zaczął się ubierać oraz zbierać wszystkie swoje rzeczy. – Iri, czy
możesz zadzwonić do Aarona, aby wziął mi jakieś dresy czy coś? Przecież nie
będę ćwiczyć w marynarce. Aha, no i zadzwoń po taksówkę, dobrze? Dziękuję ci,
jesteś kochana – rzekł, kiedy jeszcze nie zdążyła odpowiedzieć. W biegu dał jej
przelotnego buziaka, poczym otwierając wejściowe drzwi rzucił: – Zadzwonię do
ciebie popołudniu. Aha! Iri, dzięki za wszystko. Było… wspaniale!
- Mogę powiedzieć to samo. Uważaj
na siebie. I nie daj się Aaronowi. Na pewno będzie rzucać głupie komentarze.
- Wiem, wiem. Trzymaj się,
kochana.
- Pa!
- Iri! A co będzie z twoimi
piosenkami?
- Jestem szczęśliwa i zakochana.
Nie zabraknie mi słów, aby to wyrazić. Nie przejmuj się.
- W porządku – odparł z uśmiechem
i zniknął za drzwiami.
Irina przez kilka sekund
przyglądała się pustemu miejscu, które pozostawił po sobie Olivier. Z jej
twarzy nie schodził promienny uśmiech i było to niepodważalnym dowodem zmian
zachodzących w jej sercu. Pokręciła głową z niedowierzaniem i z rozmarzeniem
opadła na kanapę, zarzucając nogę na nogę.
- Śniadanie – powiedziała
Margarett, pojawiając się nad nią. Miała równie dobry humor, co młoda
piosenkarska. Cieszyła się jej szczęściem.
- Dziękuję. Czy wyglądam
głupkowato z tym uśmiechem?
- Wręcz przeciwnie. Wyglądasz
pięknie.
- Dziękuję, Margarett.
__________
Nie wiedzieć czemu, ale lubię to opowiadanie :)
Nie wiedzieć czemu, ale ja też lubię to opowiadanie. <3
OdpowiedzUsuńDobrze, że Irina się postawiła Carli. Teraz tylko niech jej się ułoży z Oliverem. *-*
No, nareszcie Irina postawiła się tej głupkowatej Carli, która ciągle się wtrącała! Teraz Irina może ułożyć sobie życie z Olivierem. Jednak czuje, że nie obędzie się bez kłopotów. Czekam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńLubię ten rozdział i to bardzo :) W końcu Irina powiedziała jasno Carli co ma robić, a czego nie. Tak powinno być :) Olivier i Irina mają sobie ułożyć teraz życie razem i będzie super :d
OdpowiedzUsuńDobrze, że Irina postawiła się Carli i zdecydowała się na związek z Olivierem. Mam nadzieję, że pani menedżer nic pomiędzy nimi już nie popsuje xD
OdpowiedzUsuńNo i tak ma być! Carla nie ma tu nic do gadania. To, z kim Irina jest, to tylko i wyłącznie jej sprawa. Dobrze, że postawiła się agentce. Jej wizerunek może i ucierpiał, ale gazety popiszą, popiszą i zajmą się czymś innym, a Irina na pewno jeszcze zdąży poprawić swoją sytuację. Cieszę się, że jest z Olivierem. Heh, mam nadzieję, że im się poszczęści i nic nie przeszkodzi ich związkowi.
OdpowiedzUsuń